Freeride w Iranie
Wyjazdy narciarskie do Iranu to fantastyczna, nieco oldschoolowa atmosfera ośrodków narciarskich, biel ośnieżonych szczytów pasma Elburs, a do tego nieskończone możliwości freeride’owe i skiturowe. Turkus perskich mozaiek, pokrywających sklepienia meczetów, tętniące życiem herbaciarnie i zatłoczone bazary, pełne zapachów i kolorów. Bogata historia potężnej Persji.
Uśmiechnięci, otwarci na świat, chętni do rozmów i gościnni ludzie. Tym wszystkim przyciąga Iran. Choć, gdy myślisz o narciarstwie i zjazdach w puchu, Iran nie jest pierwszym skojarzeniem, to zaufaj nam – to zdecydowane „must-ski”! Miejsce, które zapisze się na dobre w Twoich narciarskich wspomnieniach.
Wyjazdy narciarskie do Iranu to:
- 7 dni jazdy, 4 różne ośrodki narciarskie: Tochal, Dizin, Shemshak, Darbandsar
- Jazda off-piste pod okiem lokalnego przewodnika i instruktora narciarskiego Siny Shamyani
- Zwiedzanie Teheranu, monumentalne meczety, tętniące życiem bazary, miejsca przemawiające historią potężnego perskiego imperium
- Wieczór z tradycyjną irańską kuchnią i muzyką
Najwyższy szczyt Iranu 5671 m.n.p.m.
W Iranie nie pijemy alkoholu
Poznaj kulturę Islamu.
Freeride z lokalnym przewodnikiem
Iran jest w większości krajem górzystym. W zimie działa tu 20 ośrodków narciarskich. Cztery największe, najpopularniejsze i najchętniej odwiedzane (poza Irańczykami, wciąż głównie przez Rosjan), to położone około sto kilometrów od Teheranu: Dizin, Shemshak i Darbandsar oraz leżący na północnych obrzeżach stolicy Iranu Tochal. Wszystkie są częścią pasma górskiego Alborz czy inaczej Elburs (nie mylić z Elbrusem – najwyższym szczytem Kaukazu).
Ze względu na sporą wysokość (najwyższym szczytem pasma Elburs jest wulkan Damavand wznoszący się na 5671 m n.p.m.; szczyt Tochal to 3964 m n.p.m.), śnieg utrzymuje się tu dość długo – sezon w Iranie trwa przeważnie od listopada do kwietnia, ale również w maju i czerwcu śmiało można działać w wyższych partiach gór. Rajem dla skiturowców są wówczas ponad czterotysięczne szczyty otaczające Damavand (wybierane też jako miejsce do aklimatyzacji przed atakiem na najwyższy szczyt Iranu).
Tochal. Pod dolną stację kolejki wyjeżdżamy wprost z gwarnych, zatłoczonych ulic Teheranu. Stąd w 45 minut z dwoma przesiadkami pokonujemy niemal 2000 m przewyższenia. Gondolki wywożą narciarzy i snowboardzistów na 3740 m n.p.m. W dole niknie powoli ogromne miasto, widok zastępują ośnieżone góry. Oprócz gondoli, ośrodek składa się z dwóch wyciągów krzesełkowych i jednego orczyka… no i nieskończonych terenów do jazdy off-piste. Góra Tochal to 12 kilometrów grani (najwyższy punkt to, wymagające krótkiego podejścia, 3964 m n.p.m.). Znajduje się tu też najwyżej położony hotel na świecie – Tochal Hotel (3550 m n.p.m.).
Dizin. Na pierwszy rzut oka trochę, jak na wystawie sklepu z zabawkami dla dzieci. Różowe jajowate gondolki przemieszczają się pomiędzy równie pstrokato wymalowanymi żółto-zielonymi podporami. Rysunki, malunki, kolorowe grafitti. Trzeba zobaczyć samemu, bo za płotem (!) tego, największego w paśmie Elburs, ośrodka nie wolno robić zdjęć (!!) – choć właśnie tym resortem Iran przyciąga narciarzy. Trzy gondole, 12 wyciągów krzesełkowych i fantazyjnie pofalowany teren, po którym jeździ się, jak po falach – raz w górę, raz w dół (najwyższy punkt to 3600 m n.p.m. i ok. 1000 m przewyższenia z dolnej stacji). To świetne miejsce dla tych, którzy zaczynają zabawę z jazdą poza trasą. Nieskończona liczba wariantów zjazdu dostępnych z wyciągów i niezbyt stromy teren daje ogromną frajdę z jazdy. Ale eksperci też nie narzekają tu na nudę.
Ośrodek położony jest około 100 km od Teheranu. Można dostać się tu ze stolicy krętą górską drogą. Gdy ta jest zamknięta, trzeba wybrać dłuższy wariant – ok. 3 godziny jazdy. Sąsiadujące z Dizin Shemshak i Darbandsar są nieco mniejsze (maksymalna wysokość to 3050 m n.p.m.), słyną za to z fantastycznych możliwości jazdy off-piste.
Luz. W ośrodkach narciarskich panuje liberalna atmosfera. Tu islamskie władze zaglądają jakby rzadziej… Kobiety nie mają obowiązku noszenia hidżabów lub czadorów. Zastępują je zwykłe czapki. Irańczycy zachowują się zdecydowanie swobodniej niż na ulicach Teheranu. Zwłaszcza Dizin słynie z atmosfery miejsca tętniącego w sezonie życiem, pełnego młodych, liberalnie nastawionych ludzi (głównie z bogatszej, północnej części Teheranu), którzy przyjeżdżają tu na weekendy. Mimo to, na początku regulaminu każdego ośrodka wyraźnie zaznaczone jest, że klienci muszą przestrzegać zasad prawa islamskiego. W niektórych resortach (np. Dizin) można spotkać się z zakazem robienia zdjęć na stoku.
Freeride. Możliwości, jakie dają górskie zbocza w Iranie są niebywałe! Nic dziwnego, że freeride i skitouring stają się tam coraz bardziej popularne. Przyciągają zarówno nieratrakowane tereny tuż przy wyciągach, dostępne z gondolek, jak i dzikie szczyty powyżej poziomu 4000 m. n.p.m. w paśmie Elburs, na czele z najwyższym Damavand. Młodych narciarzy i snowboardzistów w Iranie coraz bardziej fascynuje jazda backcountry, ale w przeciwieństwie do Europy, brakuje tu szkoleń, wiedzy z zakresu lawinoznawstwa, sprzętu poprawiającego bezpieczeństwo. Kilka lat temu szwajcarscy riderzy i przewodnicy górscy, we współpracy z instruktorem narciarskim i przewodnikiem z Teheranu Siną Shamyani, stworzyli projekt We Ride in Iran, by budować tutejszą społeczność freeski oraz szkolić lokalnych narciarzy i snowboardzistów. Pierwsze spotkanie w Teheranie w 2013 r. było początkiem tworzenia coraz silniejszej społeczności freeridowej w Iranie, a krótki film nakręcony w ramach projektu inspiruje do odwiedzenia Iranu…
O Iranie i Irańczykach pół żartem, całkiem serio:
1395. To aktualny rok w kalendarzu perskim. Irańczycy świętują Nowy Rok (No Ruz) podczas równonocy wiosennej (21 marca). Puste ulice, pozamykane sklepy… na czas tych rodzinnych obchodów życie w kraju zamiera. Wielu Irańczyków bierze wtedy dwutygodniowy urlop, a do pracy wraca dopiero na początku kwietnia. Noc poprzedzająca ostatnią środę starego roku to z kolei oparte na pogańskich tradycjach Chahar shanbeh-soori (najbliższe 14 marca 2017 r.). Można wtedy zobaczyć Irańczyków tańczących, śpiewających na ulicach, przeskakujących ponad rozpalonym ogniem.
Damavand (Demawend) to najwyższy szczyt Iranu (5671 m n.p.m.). Uśpiony wulkan leży pośrodku pasma Elburs. Według mitologii Zoroastrian, zamieszkuje go trzygłowy smok.
Facebook. Irańskie władze lubią mieć media społecznościowe pod kontrolą. Nie ma tu dostępu do portali Facebook i Youtube, Irańczycy sporo korzystają za to z Instagrama czy aplikacji WhatsApp. Jak to jednak zwykle bywa, nie ma zakazu, którego nie dałoby się ominąć. Istnieją specjalne programy, które pozwalają korzystać z blokowanych w Iranie stron internetowych (warto przed wyjazdem pobrać taki na swój telefon czy komputer). Wystarczy spojrzeć w ekrany smartfonów w Teheranie – Irańczycy nie są ani trochę mniej on-line niż cały zachodni świat.
Gondolki. To, co w Alpach nudne, bo przewidywalne, w Iranie jest dodatkową atrakcją. Choćby narciarska infrastruktura. Niezłym testem na sam początek jest pakowanie się do oldschoolowych gondolek. Dość ciasne, a do tego w większości nie domykają się wcale albo trzeba je domknąć z zewnątrz porządnym kopem (pod warunkiem, że udało się zmieścić w środku narty w całości). Jeśli zapytać Irańczyka o narciarską infrastrukturę, pewnie azjatyckim zwyczajem powie, że gondolki są identyczne, jak w Alpach. No tyle, że 20 lat starsze J Działają, trzeba przyznać, bez zarzutu, wystarczy tylko opanować technikę upychu.
Hookah. Tradycja palenia fajki wodnej sięga XVI wieku i perskiej dynastii Safawidów. Jeszcze do niedawna postrzegana była jako staromodna, ale w ostatnich latach znów stała się trendy wśród młodych Irańczyków. Rozsiadają z fajkami wodnymi w barach, herbaciarniach czy po prostu na trawie na miejskich skwerach. Żeby się dowiedzieć, gdzie znaleźć dobrą herbaciarnię z fajkami wodnymi trzeba jednak być ostrożnym – można zapytać o hookah, czy bardziej lokalnie qalyoon. Szisza ma w Iranie zupełnie inne znaczenie…
Kasa. W Iranie nie działają zachodnie karty kredytowe i płatnicze. Tylko gotówka. Starą sprawdzoną metodą, saszetkę z pieniędzmi wieszamy na szyi – innego wyjścia nie ma! Gwarantujemy za to, że po wizycie w pierwszym kantorze (na miejscu bez problemu można wymienić euro i dolary), staniecie się milionerami! Zamiast marnych dwóch, trzech zachodnich banknotów, dostaniecie cały gruby plik szeleszczącej gotówki. Nieformalną denominację wprowadzili w handlu Irańczycy wymyślając dodatkową jednostkę – tomany. Oficjalną walutą w Iranie jest rial, ceny jednak często podawane są właśnie w tomanach (1 toman = 10 riali). Warto zwracać na to uwagę przy płaceniu.
Lahestan. Dobrze zapamiętać to słowo-klucz. Tłumacząc Irańczykom, skąd jesteście, nie warto próbować „Poland”, „Pologne”. Dla nich Polska to właśnie Lahestan. Gwarantujemy, że od razu spotkacie się z uśmiechem i życzliwością!
Persowie. Irańczycy są bardzo wrażliwi na, zdarzające się turystom, utożsamianie ich z Arabami. Mimo, że należą to tego samego świata islamskiego, Persowie bardzo podkreślają swoją odrębność.
Same, same… but different! Ze względów politycznych i nałożenia wieloletnich sankcji międzynarodowych, w Iranie nie ma zachodnich marek, które spotkać można prawie wszędzie na świecie. Nie zjecie tu cheesburgera w McDonaldzie, nie wypijecie latte w Starbucksie. Zamiast tego jest Mash Donald’s i Raees Coffee, o niemal identycznych logo jak ich amerykańskie wzorce. Subwaya zastępuje Freshway. Na ulicach Teheranu sporo takich nieautoryzowanych, środkowowschodnich odpowiedników zachodnich marek. Po podpisanym w ubiegłym roku nukleranym porozumieniu i zniesieniu sankcji, Iran powoli zaczął się otwierać na zachodnie firmy – oficjalnie zarejestrowane zostały już Burger King i KFC.
Uśmiech. Odsuńcie na bok wszystkie stereotypy, o tym, że Iran niebezpieczy, nieprzyjazny, a podróżowanie po nim niełatwe. Niewiele jest miejsc na świecie, gdzie ludzie tak często witają cię uśmiechem na ulicy, ot tak, zupełnie bez powodu.
Wiza. Otrzymanie wizy do Iranu obecnie nie jest już problemem. Kraj coraz bardziej otwiera się na turystów. Jednym z ułatwień jest możliwość wyrobienia 30-dniowej wizy ‘on arrival’ na lotnisku. Warto jednak zająć się tym przed wyjazdem i wyrobić wizę w irańskiej ambasadzie. Na lotnisku to na pewno potrwa, nawet jeśli oczekujących jest niewielu. Jeden człowiek „od wszystkiego” pobiera wnioski, paszporty, skanuje zdjęcia, wkleja wizy i co jakieś 15-20 minut wyczytuje trzech lub czterech szczęśliwców, którzy mogą ruszać dalej. Reszta wzdycha z rezygnacją i cierpliwie czeka dalej…
Zupełnie odmienna kultura i zwyczaje – niezrozumiałe czasem dla turystów z Zachodu – sprawiają, że podróż do Iranu jest jeszcze bardziej wyjątkowa.
W Iranie obowiązuje hidżab. Kobiety mają obowiązek zakrywania ciała, oprócz twarzy i dłoni, we wszystkich miejscach publicznych. Część Iranek nosi chusty, zakrywające tylko włosy i szyję, inne całe zakrywają się czadorami. Turystkom wystarcza chusta lub szal na włosach. Również strój powinien być odpowiednio dobrany: zero deklotów, krótkich rękawów (ręce zakryte za łokieć lub do nadgarstków), krótkich spódnic. Mężczyźni też powinni unikać krótkich spodni i t-shirtów. W oficjalnych kontaktach kobiety nie podają ręki mężczyznom, mężczyźni nie podają ręki kobietom. W praktyce wszystko jest dużo mniej restrykcyjne. Irańczycy chętnie wyciągają rękę na powitanie, a wiele kobiet swobodnie narzuca chustę, odkrywając sporą część fryzury. Iranki uwielbiają też mocny makijaż.
W Iranie obowiązuje surowy zakaz wwozu, sprzedaży i spożywania alkoholu. Butelek z alkoholem nie zobaczycie w sklepach i restauracjach. Można za to przebierać w rodzajach piwa bezalkoholowego (wszystkie równie okropne J). Oficjalnie nikt alkoholu nie pije, po cichu pędzi się arak (bliskowschodni alkohol ze sfermentowanego soku z rodzynek), a w Sziraz, słynącym z produkcji eksportowanych do Francji winogron, można podobno spróbować domowego wina, jeśli wie się, gdzie zapytać.
Iran ma dwa oblicza: surowe zasady panują na ulicy i w oficjalnych kontaktach, ale po przekroczeniu progu domu wszystko staje się dużo bardziej liberalne. Podróżując po Iranie, na pewno nie raz spotkacie się z zaproszeniem na herbatę, obiad, zagadywaniem na ulicy czy na stoku. Mimo restrykcyjnych islamskich zasad, Irańczycy słyną z gościnności i otwartości. Są ciekawi świata i ludzi, którzy do Iranu przyjeżdżają. Nieważne, czy na wiejskiej plantacji, w centrum miasta czy na lotnisku, spotkacie się z uśmiechem i życzliwością.
Teheran. Chaos i wszechobecne korki. To miasto, do którego samochody wlewają się w przerażającej liczbie z każdej strony. Nic dziwnego. Miasto ma około 8 milionów mieszkańców (to prawie tyle co w Nowym Jorku), nie licząc przedmieść. Grunt więc, to nauczyć się sprytnie tu poruszać, by omijać najgorsze pory. Mimo to, warto Teheran zobaczyć – choć ogromny, zatłoczony i często spowity smogiem, tętni życiem i liberalną atmosferą wielkiego miasta. Niesamowite wrażenie robią też góry otaczające miasto z niemal każdej strony. Koniecznie trzeba odwiedzić Bazar w centrum miasta, gdzie kipi handel, mieszają się zapachy i kolory. Olbrzymie szklane słoje z czerwonym szafranem, turkusowe emaliowane talerze, miedziane naczynia, ręcznie tkane perskie dywany, suszone owoce, aromatyczne zioła – to wszystko przyciąga zmysły i łączy się w jedną kolorową całość. Stamtąd kilka kroków dzieli nas od meczetu Imama Chomeiniego, pokrytego pięknymi niebieskimi mozaikami. Warto wejść do środka, by zobaczyć zupełnie inny świat (zwłaszcza w zestawieniu z harmidrem panującym na zewnątrz). Dla kobiet to dodatkowe wyzwanie – żeby zwiedzić meczet, trzeba ubrać czador. Na własnej skórze można się przekonać, że noszenie go nie jest łatwe i wygodne.
Isfahan. Tu można złapać oddech. Isfahan to turystyczne, zielone, malownicze miasto, przez które biegnie rzeka Zajande Rud. Zabytkowe mosty wybudowane na rzece (najsłynniejszy to Si-o-She Pol czyli Most Trzydziestu Trzech Łuków) są centrum miejskiego życia. Od rana do wieczora rozsiadają się przy nich Irańczycy i wspólnie odpoczywają, jedzą, rozmawiają, a po zmroku również śpiewają i tańczą (choć teoretycznie w Iranie to zakazane w miejscach publicznych). Najbardziej charakterystycznym miejscem w Isfahanie jest, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, olbrzymi plac Imama Chomeiniego. Ma ponad pół kilometra długości i otoczony jest podcieniami handlowymi. Znajduje się przy nim m.in. Meczet Piątkowy, jeden z najstarszych w Iranie. Zwiedzając Isfahan warto też odwiedzić hotel Abbassi, wzniesiony około 300 lat temu w czasach dynastii Safawidów.
DATA: 02-09.03.2019
CENA: 895 EUR
ZAPISY NA WYJAZD do 15.01.2019
Cena zawiera:
– zakwaterowanie i wyżywienie
– pakiet ski
– realizacja atrakcyjnego programu